@didleth,
w naszym tzw. kontekście (bańce, filarze) wolnościowym – mamy szereg osób, które doznały (lub były świadkxmi) zła ze strony p*licji
(zorganizowana grupa o charakterze zbrojnym, która deklaratywnie ma za zadanie równoważyć/porządkować relacje społeczne, natomiast w praktyce umacnia relacje arbitralne, szkodliwe – w Bolandzie por. Granatowa P*licja
za II WŚ). Ja, tak samo jak @zeshi, nie mogę się bezbłędnie postawić na pozycji [osoby identyfikującej się jako] kobiety – wierzę Wam, że doznajecie zła ze strony mężczyzn; patriarchat to twardy “konwenans”. Problem relatywizacji: czyja krzywda większa i czy kontekst coś zmienia/relatywizuje (ze strategicznego punktu widzenia – infight u nieprzyjaciela jest pożądany, jednak nie zmienia faktu, że to nieprzyjaciel – kiedy zrzuca albo choćby “pluje” na swój p*licyjny
mundur, to już chwila, gdy warto “wyciągnąć rękę”) – Ty, można ująć, “strzeliłaś ostrą pod nogi”; tymczasem musimy kontrowersję rozstrzygnąć, jeśli nie mają się reprodukować toksyczne relacje/kosy, które podcięły już tyle cennych inicjatyw. Przepraszam, że to napiszę, lecz z wrażliwością (tu i teraz, z tym wychowaniem i desensytyzacją, jakie przeciętnie bywa w populacji) też można “przegiąć”. Inna odsłona tej niekonsekwencji, to czy wolno wspierać p*licyjne
lub więzi*nnicze
związki zawodowe. Jeśli mogę Ci radzić: sygnalizuj dyskomfort, uprzedzaj, strofuj, wysyłaj nam manifesty.
Pozytywu!
Dawaj drugie szanse, wybaczaj, ułaskawiaj, przedawniaj, odkreślaj grubą kreską… TW: mrok – poczytajcie sobie historię Żabki et consortes i ich założyciela. Kontynuacja PRL–III RP jak w soczewce; istne Historia i Teraźniejszość × kwity w IPNie. Co jakiś czas mrugną okiem, więc w sumie szacun za transparentność: