Mieszkańcy Wolnego Miasta Christiania w Kopenhadze, słynnej enklawy hipisów, zamknęli ulicę handlu narkotykami. W tym miejscu w weekend doszło do strzelaniny, w której zginął mężczyzna, a cztery osoby zostały ranne.
Nie mam na myśli lesseferyzmu w ścisłym, historycznym sensie, tylko pozostawienie społeczeństwa takim naturalnym procesom jak właśnie walki gangów, bez regulacji ze strony państwa.
No to chcesz Singapur z karą śmieci za posiadanie jointa zatem? Czy skorumpowany Meksyk? Czy idealne, fajne państwo, czyli z definicji oksymoron bo państwo jest po to, by wyzyskiwać i tłamsić jego obywateli? Nawet tego spokoju nie potrafi utrzymać, pomimo utrzymywania bardzo drogiej i nieefektywnej biurokracji jak i znaczącego aparatu przemocowego w postaci policji. Policjant prędziej uderzy pokojową protestującą niż będzie kozaczył do mafiozów narkotykowych.
Policjanci to chuje, ale nic lepszego nie wymyślono. Chyba że jesteś jakimś konfederatą i wierzysz, że jak będziesz miał broń to się jak kowboj obronisz sam. Nie wyobrażasz sobie jaki chaos by istniał bez państwa. Już widzę jak neofaszyści pozwoliłyby istnieć takim anarchistycznym komunom. Może państwo kiedyś nie będzie potrzebne, ale na to ludzkość potrzebuje etapu przejściowego pewnie setek lat. Komuniści słusznie nazywali anarchizm “dziecięcym zaburzeniem”.
A pierdolenie. Zapatyści i Cheran falsyfikują twój pogląd. Samo to, że sądzisz że Anarchizm to komuny wystarcza, by stwierdzić że nie wiesz o czym piszesz. Rożawa również jest inspirowana myślą w pewnym stopniu Anarchistyczną, a przynajmniej wolnościowo socjalistyczną i ciągle istnieje - żyje tam kilka milionów osób. Historycznie to właśnie “koledzy” z lewej w postaci marksistów-leninistów zaszkodzili anarchistom bardziej niż faszyści.
Spróbuję Was pogodzić: niestety każde ze stronnictw dało przykłady w obie strony. Przepracowujemy to jak wyuczoną bezradność/raka cynizmu i szukamy lepszych, replikowalnych wniosków. Jeśli nie ilościowo (“czy Somalijczycy wiedzą, że realizują jakąś doktrynę polityczną?”), to może chociaż kontekstowo (“nie konsumujesz, to i nie eksploatujesz”)?
System, hierarchia, autorytaryzm – popełnia błędy (zdaniem @ – immanentnie, tak musi być z natury rzeczy, Platon w “Państwie” p…lił głupoty) i nie zarządza dobrze relacjami, zasobami, przestrzenią.
Strona społeczna, lud, masy, kolektyw – także popełnia błędy (zdaniem elitarystów – immanentnie, tak musi być z natury rzeczy, Kropotkin w “Pomocy wzajemnej” p…lił głupoty) i nie zarządza dobrze relacjami, zasobami, przestrzenią.
Jeśli żadne z rozwiązań nie działa uniwersalnie dobrze, zaś w dodatku oba mają niepomyślne tendencje, wręcz regres skuteczności, to masz wtedy tzw. wyuczoną bezradność, fatalizm, defetyzm, wypalenie, rezygnację, desperację.
Potem okazuje się, że niektórzy ewoluowali na przykład tak:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Łukasz_Siemiątkowski
– ja lubię i “Ojca Chrzestnego”, i filmy Tarantino z “Pulp Fiction”, ale to jest ni mniej ni więcej odtworzenie przemocowej hierarchii, do czego w przypadku dawnego idealisty potrzebny jest zastrzyk cynizmu – “rzucam to, od dziś jesteście przedmiotami”. Nie wiem, czy nie nieco mniej skrajnie z exPPSowcem Piłsudskim. A ten typo to już czysty Frankenstein:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eugène-François_Vidocq .
Częsty argument w dyskusjach – Somalia, tzw. failed state; ani Singapur, ani Zapata – dominuje leseferyzm czy wspólnota pierwotna? Od czego to zależy? Czy czegokolwiek może nas to nauczyć?
Somalia ma policentryczny system prawa, jak ci upadł rząd to osoby znajdujące się bliżej przemocy utworzyły swoje de facto państwa i tam sobie rządzą, więc pierdolisz. W ogóle przepraszam, ale okropnie piszesz i chuj wie o co ci chodzi.
Funkcja idzie przed formą, lecz właśnie dlatego jestem zdystansowany do przeciętnego @/punka – niestety, mój standard dyskusji to debata akademicka, oksfordzka; nic niżej.
Ostatnio, kiedy się tym interesowałem, to w Somalii wyłaniali się co najwyżej lokalni watażkowie (ponoć kontrolujący np. piractwo w Zatoce Adeńskiej), natomiast nie regulowali ludziom kwestii życia codziennego i ogólnie nic pewnego. Przypuszczam, że jak się im nie wchodzi[ło] w interesy, to nie musiałeś mieć z nimi do czynienia – w przeciwieństwie do Haiti, gdzie ludzie uciekają z miasta, a gangi przejęły ulice.
Nie mam na myśli lesseferyzmu w ścisłym, historycznym sensie, tylko pozostawienie społeczeństwa takim naturalnym procesom jak właśnie walki gangów, bez regulacji ze strony państwa.
No to chcesz Singapur z karą śmieci za posiadanie jointa zatem? Czy skorumpowany Meksyk? Czy idealne, fajne państwo, czyli z definicji oksymoron bo państwo jest po to, by wyzyskiwać i tłamsić jego obywateli? Nawet tego spokoju nie potrafi utrzymać, pomimo utrzymywania bardzo drogiej i nieefektywnej biurokracji jak i znaczącego aparatu przemocowego w postaci policji. Policjant prędziej uderzy pokojową protestującą niż będzie kozaczył do mafiozów narkotykowych.
Policjanci to chuje, ale nic lepszego nie wymyślono. Chyba że jesteś jakimś konfederatą i wierzysz, że jak będziesz miał broń to się jak kowboj obronisz sam. Nie wyobrażasz sobie jaki chaos by istniał bez państwa. Już widzę jak neofaszyści pozwoliłyby istnieć takim anarchistycznym komunom. Może państwo kiedyś nie będzie potrzebne, ale na to ludzkość potrzebuje etapu przejściowego pewnie setek lat. Komuniści słusznie nazywali anarchizm “dziecięcym zaburzeniem”.
A pierdolenie. Zapatyści i Cheran falsyfikują twój pogląd. Samo to, że sądzisz że Anarchizm to komuny wystarcza, by stwierdzić że nie wiesz o czym piszesz. Rożawa również jest inspirowana myślą w pewnym stopniu Anarchistyczną, a przynajmniej wolnościowo socjalistyczną i ciągle istnieje - żyje tam kilka milionów osób. Historycznie to właśnie “koledzy” z lewej w postaci marksistów-leninistów zaszkodzili anarchistom bardziej niż faszyści.
Spróbuję Was pogodzić: niestety każde ze stronnictw dało przykłady w obie strony. Przepracowujemy to jak wyuczoną bezradność/raka cynizmu i szukamy lepszych, replikowalnych wniosków. Jeśli nie ilościowo (“czy Somalijczycy wiedzą, że realizują jakąś doktrynę polityczną?”), to może chociaż kontekstowo (“nie konsumujesz, to i nie eksploatujesz”)?
Wyelaboruj, bo niestety to wygląda dla mnie na jakiś bełkot.
Jeśli żadne z rozwiązań nie działa uniwersalnie dobrze, zaś w dodatku oba mają niepomyślne tendencje, wręcz regres skuteczności, to masz wtedy tzw. wyuczoną bezradność, fatalizm, defetyzm, wypalenie, rezygnację, desperację.
Potem okazuje się, że niektórzy ewoluowali na przykład tak: http://pl.wikipedia.org/wiki/Łukasz_Siemiątkowski – ja lubię i “Ojca Chrzestnego”, i filmy Tarantino z “Pulp Fiction”, ale to jest ni mniej ni więcej odtworzenie przemocowej hierarchii, do czego w przypadku dawnego idealisty potrzebny jest zastrzyk cynizmu – “rzucam to, od dziś jesteście przedmiotami”. Nie wiem, czy nie nieco mniej skrajnie z exPPSowcem Piłsudskim. A ten typo to już czysty Frankenstein: http://pl.wikipedia.org/wiki/Eugène-François_Vidocq .
Częsty argument w dyskusjach – Somalia, tzw. failed state; ani Singapur, ani Zapata – dominuje leseferyzm czy wspólnota pierwotna? Od czego to zależy? Czy czegokolwiek może nas to nauczyć?
Satyrycznie u Żulczyka – mindf*ck: http://www.youtube.com/watch?v=116q6yMjzoo
Somalia ma policentryczny system prawa, jak ci upadł rząd to osoby znajdujące się bliżej przemocy utworzyły swoje de facto państwa i tam sobie rządzą, więc pierdolisz. W ogóle przepraszam, ale okropnie piszesz i chuj wie o co ci chodzi.
Funkcja idzie przed formą, lecz właśnie dlatego jestem zdystansowany do przeciętnego @/punka – niestety, mój standard dyskusji to debata akademicka, oksfordzka; nic niżej.
Ostatnio, kiedy się tym interesowałem, to w Somalii wyłaniali się co najwyżej lokalni watażkowie (ponoć kontrolujący np. piractwo w Zatoce Adeńskiej), natomiast nie regulowali ludziom kwestii życia codziennego i ogólnie nic pewnego. Przypuszczam, że jak się im nie wchodzi[ło] w interesy, to nie musiałeś mieć z nimi do czynienia – w przeciwieństwie do Haiti, gdzie ludzie uciekają z miasta, a gangi przejęły ulice.
Świeższa pracka:
korespondencja historyczna:
deleted by creator