obywatelle (she/her)

  • 32 Posts
  • 112 Comments
Joined 4 years ago
cake
Cake day: July 28th, 2020

help-circle



  • Stabilność zapewnia pewna wspólnota interesów, która musi się porozumieć, żeby dojść do jakiejś konkluzji. Kiedy ludzie zauważają, że nie ma lidera który odwali za nich robotę, z reguły w końcu sami się za nią zabierają, tylko początkowo płaczą, że chcą zrzucić na kogoś odpowiedzialność. Ale jeśli nawet to zrobią, to musi to być zrealizowane w modelu, w którym twój mandat znaczy tylko tyle, ile masz realnego poparcia a grupie. Istnienie jakichkolwiek instrumentów (prawnych, przymusowych itp) gwarantujących ci utrzymanie się u władzy to zaproszenie od nadużyć. Efekty widzimy na co dzień.

    Poza tym nie można wszystkiego tłumaczyć stabilnością. Faszyzm jest najbardziej stabilny i bezpieczny, co nie oznacza że mamy poświęcać wolność w zamian za stabilność. Jasne że anarchistyczna wizja społeczna nie daje łatwych odpowiedzi, bo nie istnieje coś takiego jak dobry i uniwersalny blueprint na każdą możliwą sytuację - demokracja i wolność wymagają dość intensywnych starć rozmaitych modeli ze sobą, żeby można było w drodze praktyki społecznej ustalić najbardziej optymalne rozwiązanie dla danego miejsca w danym czasie.

    Idzie o to, żeby te rozwiązania pochodziły od samych zainteresowanych, jak to mówi socjologia,* aktorów społecznych*. W obecnym systemie zostały one nam narzucone przez porządki związane z państwem narodowym, a wcześniej władzą feudalną i królewską, nie są wynikiem jakichś “umów społecznych”. Dowodem na to jest choćby fakt, że nie możemy tych umów renegocjować.





  • Wyborcza.

    Dosłownie jeden akapit o tym, dlaczego ludzie masowo uciekają z Tunezji.

    Pierdylion akapitów o tym, co to znaczy dla Włoch, Francji, Niemiec, kto komu zamknie granice i kto komu winien jakie rzeczy, i czy imigranci nas zaleją czy nie.

    Jak ma być kurwa dobrze, skoro nie zachęca się ludzi do minimalnego zrozumienia PRZYCZYN.

    Tymczasem od dwóch lat w Tunezji panuje potworna recesja, w 2018 miał miejsce zamach stanu który nijak nie poprawił sytuacji, wręcz przeciwnie, pogorszył ją. Rasistowska polityka rządu nawołuje do dyskryminacji migrantów i uchodźców z “czarnych” części Afryki, co oczywiście jest jedynie próbą politycznego przykrycia skutków kryzysu gospodarczego (np. mówi cynicznie, że za niskie wskaźniki odpowiedzialni są właśnie przybysze). Pieniądz jest w tej chwili tańszy od śmieci, bo mimo nominalnej inflacji na poziomie 10% mamy prawie 40% bezrobocia i chujową siłę nabywczą przy jednoczesnym przeciążeniu gospodarki przez rządowe programy pomocowe zasilane z IMF, które nie są w stanie trafić do potrzebujących, bo zatrzymują się gdzieś w próżni . Ludzie nie są w stanie za te pieniądze kupić jedzenia, bo często po prostu go nie ma - krajowa produkcja nie nadąża, a Tunezja była przed wojną w Ukrainie jednym z większych importerów zboża. Mamy więc srogie transfery socjalne, które są de facto nic nie warte, bo i tak wystajesz na rynku i krzyczysz desperacko żeby ktoś zapłacił ci dinara za posprzątanie pokoju, albo jeszcze lepiej - żeby podzielił się żarciem.

    O tym, co dzieje się w Libii po ostatnich dramatycznych powodziach, nawet wspominać nie warto.













  • To znaczy to nie jest taka zastana rzeczywistość i wieś jest też różnorodna, nie każda wieś opiera się do tego na rolnictwie. W tkance wsi jako takiej dzieją się różne rzeczy i można mówić powoli o wyłanianiu się kultury bardziej kofiguratywnej, ale ofc “zależy gdzie, zależy co…”. Dlatego ja ograniczam się wyłącznie do rolników w tej wypowiedzi. Co do zasady większość z tych rzeczy o których mówisz, występuje, ale różne procesy zmieniają trochę charakter wsi jako takiej. Niekoniecznie w jakimś jednotorowym, pożądanym przez lewicę czy liberałów kierunku, ale no, coś się dzieje.



  • Rolnicy w Polsce nienawidzą myśleć ani rynkowo ani praktycznie. To jest kulturowo uwarunkowana struktura długiego trwania w której praca rolnika jest wypełnianiem Dzieła Bożego - rolnik dostarcza żywność która karmi nas wszystkich i jako taki nie powinien podlegać żadnym zewnętrznym mechanizmom, nawet prawu popytu i podaży. Wychodzi to nawet we współczesnych badaniach socjo. Owszem, rolnik nauczył się myśleć kategoriami korzyści, ale uważa że ta korzyść po prostu mu się należy z racji pracy, jaką dla nas wszystkich wykonuje. Lubi słuchać o maksymalizacji zysków, ale nie lubi słuchać o tym, że aby mieć zyski, musi zainwestować ze swojej kieszeni. Dlatego dobrze jest kiedy “Unia da” (a jednocześnie Unia jest zła, bo narzuca ile wolno produkować), albo w tym przypadku - konsument końcowy pokryje ryzyko. Jeśli nie konsument, to ryzyko powinno zamortyzować państwo, albo ktoś inny. Rolnik może wpierdzielić się w najgorsze decyzje finansowe - jego prawo, bo próbował coś zmienić, ale koszty powinniśmy ponieść my wszyscy, bo w końcu on to wszystko robi dla nas. Przy okazji trzeba popsioczyć że w skupie drogo, że nie ma interwencyjnych (a powinny być co roku!), i że jak tak dalej pójdzie to zobaczycie wszyscy, chleb będzie po 10 złotych.

    Nie mówię tego żeby osądzać rolników od czci i wiary, sama zostałam na wsi, wiem że robota niełatwa. Ale poziom odrealnienia tych ludzi często mnie uderza.